Przejdź do zawartości

Gmina Białobrzegi przeciwko stowarzyszeniu Inicjatywa Białobrzegi

Z Wikinews, wolnego źródła informacji.
piątek, 27 grudnia 2024

27 grudnia 2024 roku Sieć w serwisie Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska opublikowana została rozmowa z członkami stowarzyszenia „Inicjatywa Białobrzegi” będącego w sporze z gminą Białobrzegi.

Sieć Obywatelska Watchdog Polska wspiera stowarzyszenie zapewniając pełnomocnika w sprawie i uznając działania gminy za SLAPP, czyli kroki prawne podejmowane m.in. przez rządzących, by uciszyć krytykę. Powódką w sprawie jest gmina Białobrzegi, a pozwanym stowarzyszenie, które jakoby naruszyło jej dobra osobiste poprzez wykorzystanie w swoim logo herbu miasta.

Martyna Bójko z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska: Jak powstała „Inicjatywa Białobrzegi”?

Małgorzata Jachowicz: Początkowo działaliśmy jako grupa nieformalna. W moim przypadku zaczęło się od tego, że zobaczyłam na Facebooku stronę „Białobrzegi – reaguj, wspieraj, informuj”. Przeprowadziłam się tu z Warszawy kilka lat temu, wiele rzeczy mi się nie podobało, ale że to małe powiatowe miasto, myślałam, że tak po prostu jest i trzeba się z tym pogodzić. I wtedy zobaczyłam te wpisy na FB. Nie pamiętam już, czego dotyczyły, chyba jakichś nielegalnie wyrzuconych śmieci. I napisałam do autora na messengerze, że podoba mi się to, co robi i chętnie go wesprę. I tak poznałam się z Michałem, z którym potem przez pół roku korespondowaliśmy o sprawach miejskich, nim się spotkaliśmy.

Michał Rzeczkowski: Ja mieszkam w Białobrzegach od urodzenia, z małą przerwą. A moje zainteresowanie tym, co dzieje się w mieście, zaczęło się od serii włamań z przełomu 2021/2022. Tu jest naprawdę spokojnie i stosunkowo bezpiecznie, a nagle nie było tygodnia, by do kogoś się nie włamano. Zdziwiło mnie, że władze nie reagują. Nie twierdzę, że nie szukano sprawców, ale nie było żadnych komunikatów dla coraz bardziej zaniepokojonych mieszkańców. I kiedy moje dzieci zapytały mnie, czy do nas też się włamią, postanowiłem działać i zacząłem publikować na FB informacje dotyczące miejsc, w których doszło do takich zdarzeń. A potem w ogóle zacząłem się przyglądać temu, jak działa urząd, przeglądać Biuletyn Informacji Publicznej i wrzucać różne informacje na ten profil „Białobrzegi – reaguj, wspieraj, informuj”, na który trafiła Gosia.

Początkowo robiłem to anonimowo, bo nie jest łatwo w takiej małej społeczności występować pod imieniem i nazwiskiem, gdy ma się krytyczne uwagi wobec władzy. Wniosków o informację publiczną również nie podpisywałem. Wtedy już wiedziałem, że mam do tego prawo. Ale w pewnym momencie urząd poinformował mnie, że nie będzie odpowiadać na pytania zadane anonimowo.

Gosia: I wtedy ja zaproponowałam, że mogę wysyłać te wnioski w swoim imieniu i je podpisywać, bo też chciałam poznać odpowiedzi na wiele pytań dotyczących funkcjonowania gminy.

Michał: Na początku działaliśmy po omacku – nie mieliśmy doświadczenia w zadawaniu pytań – to były pytania zwykłych ludzi o interesujące ich rzeczy. I gmina to wykorzystywała, odpowiadając wymijająco albo ogólnikowo.

Gosia: Podpisywałam się pod wnioskami, więc burmistrz już wiedział, kto przygląda się jego działalności. I kiedy poszłam na spotkanie sołeckie, w którym uczestniczył również burmistrz, i zabrałam głos w sprawie poprawy nagłośnienia podczas transmisji Sesji Rady Miasta i Gminy Białobrzegi na kanale You Tube. Była to moja uprzejma prośba, skierowana w stronę Pana Burmistrza, zamiast odpowiedzieć, powiedział – „Pani Małgosiu, my to się spotkamy w sądzie”. Nie miałam pojęcia, o co chodzi i nie była to przyjemna sytuacja – to małe sołectwo i wizyta burmistrza to święto. I wszyscy uczestnicy spotkania usłyszeli, że zapewne mam coś na sumieniu, skoro włodarz grozi mi sądem. Oczywiście nie powiedział, o co chodzi. Potem okazało się, że gmina złożyła zawiadomienie dotyczące strony internetowej, na której publikowano dosyć agresywne wpisy na temat burmistrza i używano herbu miasta. Byłam przesłuchiwana przez policję w tej sprawie i nie mam pojęcia, dlaczego akurat ja. Ostatecznie ustalono, kto to prowadził, a strona zniknęła.

Martyna Bójko:Ile już rządzi obecny burmistrz?

Michał: To jego 3 kadencja. Teoretycznie jest bezpartyjny, ale prawdopodobnie najbliżej mu do Koalicji Obywatelskiej, w 2022 był u nas Donald Tusk, u boku którego wystąpił burmistrz. Na 15 radnych tylko 3 jest w opozycji.

Marcin Gutkiewicz: Mieszkańców gminy można podzielić na cztery grupy – emeryci, osoby pracujące poza miastem, mieszkańcy prowadzący własny biznes i osoby pracujące w instytucjach w jakiś sposób zależnych od miasta. Jak pracownik urzędu czy domu kultury się narazi, to może stracić pracę, właściciel firmy też ryzykuje, jeśli się wychyli. Zawsze mogą go skontrolować lub pominąć przy przetargu. Na krytykę mogą pozwolić sobie ci, którzy pracują na przykład w Warszawie.

Michał: Ale takie osoby nie mają z kolei na to czasu. Dlatego gmina nie była przyzwyczajona do tego, że mieszkańcy przychodzą na sesje czy na komisje. Od lat mamy podział – starostwo to PiS, a gminie bliżej do KO i nagle pojawiliśmy się my. Do dziś nie mogą zrozumieć, dlaczego działamy.

Marcin: Zadajemy pytania. Ja na przykład w ostatnim czasie podniosłem temat ZUK-u, czyli Zakładu Usług Komunalnych i tego, że nie mogę oddać śmieci pozaplanowo, bo można to zrobić w godz. 12-18, kiedy pracuję. Wylał się na mnie hejt. Mam wodę ciepłą w kranie, więc po co ten dramat. Zawsze tak było i po co te uwagi.

Gosia: Przez kilka lat pracowałam w urzędzie gminy i zostałam wyrzucona z pracy, bo za bardzo zaczęłam interesować się lokalnym klubem sportowym. A byłam odpowiedzialna za przyznawanie dotacji. Poprosiłam burmistrza, by mnie tam wysłał na kontrolę, bo nie podobał mi się sposób wydatkowania pieniędzy – pod którym miałam się podpisać. Oczywiście jako powód zwolnienia podano coś innego – jakieś spóźnienie, czegoś nie wywiesiłam na tablicy ogłoszeń itd. Oddałam sprawę do sądu pracy, po roku zawarliśmy ugodę -że rozstaliśmy się za porozumieniem stron i dostałam odszkodowanie.

Martyna Bójko: Czym się zajmujecie jako stowarzyszenie?

Michał: Stowarzyszenie powstało w 2022 roku. Jest trudno, bo teraz działamy we troje, ale staramy się. Mieliśmy projekty do budżetu obywatelskiego, działania kulturalne, spotkania z radnymi, przygotowaliśmy raport o stanie młodzieży oraz wiele, wiele innych większych i mniejszych akcji społecznych.

Gosia: Odzywają się do nas radni i mieszkańcy także z sąsiednich gmin. Pomagamy im pisać różne pisma, w tym wnioski o informacje publiczną.

Martyna Bójko: Jak na trzyosobowe stowarzyszenie, to wzbudzacie duże zainteresowanie gminy. Wzięto pod lupę wasze logo i uznano, że bezprawnie wykorzystujecie w nim herb miasta Białobrzegi, choć podobieństwo jest ledwo dostrzegalne. Równie dobrze Warszawa mogłaby oskarżyć Białobrzegi o wykorzystanie syrenki. Te zarzuty wyglądają mało poważnie, ale wiem, że wam nie jest do śmiechu.

Michał: Logo powstało w maju 2022 roku, jeszcze przed powstaniem stowarzyszenia wrzuciłem je na FB. To był pierwszy rok działalności, kiedy jeszcze nie byliśmy tacy odporni, jak dzisiaj. Pod koniec roku Gosię przesłuchuje policja w sprawie hejterskiej strony w internecie, z którą nie mieliśmy nic wspólnego. Potem jest posiedzenie komisji rady miasta, w czasie której podchodzi do nas sekretarz – wyjmuje komórkę i pokazuje nasze logo i herb miasta i mówi, że ściągnęliśmy jeden do jednego. No i jeszcze kwiatki. Postanowiliśmy je posadzić na skrawku miejskiego nieużytku. Na drugi dzień dostajemy e-mail, wezwanie od gminy, w którym czytamy o bezumownych działaniach i konieczności uregulowania spraw formalnoprawnych.

A kiedy w maju 2023 roku do WSA trafia nasza skarga w związku z nieudzieleniem odpowiedzi na wnioski o informację publiczną, nagle burmistrz znalazł czas, by się ze mną spotkać i porozmawiać. Powiedział, że mam wycofać skargę, to wówczas on odpuści sprawę naszego logo. Nie wycofaliśmy skargi, wygraliśmy w sądzie i pod koniec 2023 roku otrzymaliśmy pierwsze wezwanie przedsądowe dotyczące logo, gdzie wzywali do zaprzestania naruszeń w postaci rzekomego wykorzystywania herbu Białobrzegów.

Martyna Bójko: Jak zareagowaliście na to pismo?

Michał: Nie ukrywam, że przejęliśmy się nim, pierwszy raz mieliśmy z czymś takim do czynienia. Na szczęście pomogli nam znajomi, a po publikacji w internecie treści wezwania, otrzymaliśmy liczne głosy wsparcia. Gdyby nie to, to nie wiem, czy rzeczywiście byśmy się nie wycofali z naszej działalności. Zwłaszcza że to był czas, kiedy ludzie zaczęli się ze stowarzyszenia wykruszać. Na początku byliśmy dużą grupą – ale jedna osoba obawiała się reperkusji, inna miała nieprzyjemności związane z naszą działalnością. I zostaliśmy we troje. Nie mamy do tych osób pretensji. Zresztą do mojej siostry, która jest nauczycielką, po jakiejś szkolnej uroczystości podszedł burmistrz i powiedział, że byłoby dla wszystkich dobrze, gdyby wpłynęła na brata.

Po naszej odpowiedzi, w której nie zgadzaliśmy się z zarzutami, było kilka miesięcy spokoju. I w pierwszy pracujący dzień po wyborach samorządowych zapukał do nas listonosz z pozwem. Wtedy to już nie zrobiło to nas takiego wrażenia. Odpowiadając na to pierwsze pismo, pogłębiliśmy naszą wiedzę na temat szerokopojętej identyfikacji wizualnej miast, w tym herbów. Rozmawialiśmy ze specjalistami i jesteśmy przekonani o tym, że nie złamaliśmy prawa. Jeden z heraldyków powiedział, że po raz pierwszy w swojej 40-letniej karierze ma do czynienia z taką sytuacją, a widział już wiele.

Martyna Bójko:Otrzymaliście pozew o naruszenie dóbr osobistych i powódką jest gmina?

Gosia: Tak. W tym przedsądowym wezwaniu powoływano się także na prawa autorskie, ale w naszej odpowiedzi wskazaliśmy, że w przypadku herbu miasta, który jest własnością publiczną, nie można mówić o prawach autorskich, więc nawet gdybyśmy rzeczywiście ten herb skopiowali, to nie można byłoby nam zarzucić naruszenia praw autorskich i z tego argumentu zrezygnowano.

Martyna Bójko: I na jakim etapie jest sprawa?

Michał: Termin przesłuchania w charakterze strony wyznaczono na listopad 2025 roku.

Martyna Bójko:A z jaką reakcją mieszkańców się spotykacie?

Marcin: Ludzie po cichu okazują nam poparcie, ale boją się oficjalnie wypowiadać, bo około połowa mieszkańców jest w jakiś sposób związana z gminą, najczęściej poprzez pracę swoją czy kogoś z rodziny. To małe miasto.

Martyna Bójko: Wasza sprawa to typowy przykład tak zwanego SLAPP-u, czyli kroków prawnych podejmowanych m.in. przez rządzących, by uciszyć krytykę.

Gosia: Zdajemy sobie z tego sprawę i nie możemy też być pewni, co sąd w sprawie tego pozwu zdecyduje, ale dla nas ważne jest to, że nie jesteśmy sami, że mamy wsparcie Watchdoga w tej sprawie. Bo choć burmistrz na jednym ze spotkań mówił, że jego żona nie może przez nas spać, to my nie mamy sobie nic do zarzucenia. Sprawując taki urząd, trzeba być przygotowanym na społeczną kontrolę, a my przecież nie przyglądamy się prywatnemu życiu burmistrza, tylko jego działaniom jako organu władzy publicznej. I widzimy dużą nierównowagę sił – bo po jednej stronie jest troje mieszkańców, a po drugiej burmistrz z całym aparatem władzy.

Michał: Urzędnicy zorganizowali na przykład na FB wydarzenie – zadaj pytanie burmistrzowi i rzekomo ktoś przesłał pytanie dotyczące naszego stowarzyszenia. Burmistrz jakby na nie czekał. Długo opowiadał o naszym braku kompetencji i niskich pobudkach. Wcześniej napisano także o naszej szkodliwej, hejterskiej działalności na łamach gazety samorządowej.

Martyna Bójko: A czy gazeta poprosiła was o komentarz?

'Gosia: Nie. Sami chcieliśmy opublikować krótki tekst o naszym stowarzyszeniu, wymiana korespondencji z wydawcą Białobrzeskim Centrum Kultury trwała kilka miesięcy, aż otrzymaliśmy wiadomość, że publikacja została zablokowana.

Martyna Bójko:Rozumiem, że mimo wszystko się nie zniechęcacie?

Michał: Działamy dalej ze świadomością, że gdybyśmy byli nastawieni na sukces, to już byśmy odpuścili. Próbowaliśmy też naszych sił w ostatnich wyborach samorządowych, bo zależy nam na zmianach, ale nie mieliśmy nie wiadomo jakich ambicji. Chcieliśmy pokazać mieszkańcom, że start w wyborach to nie przysłowiowa czarna magia i nie muszą za tym stać jakieś olbrzymie pieniądze, tylko chęci do działania na rzecz lokalnej społeczności. Nie udało nam się wejść do rady miasta, więc po prostu dalej robimy swoje.

Źródła

[edytuj | edytuj kod]