Przejdź do zawartości

2007-11-22: Żołnierzom kazano ostrzelać wioskę zanim wyjechali z bazy

Z Wikinews, wolnego źródła informacji.
czwartek, 22 listopada 2007
Afganistan, amerykańscy żołnierze w prowincji Ghazni

"Rozkaz ostrzelania aż trzech afgańskich wiosek padł, zanim polscy żołnierze w ogóle wyjechali ze swojej bazy. Po zabiciu sześciu cywilów, w tym dzieci, dowódcy ustalili, jak wszyscy mają zeznawać" - napisała "Gazeta Wyborcza".

Poznańska prokuratura postawiła sześciu aresztowanym żołnierzom zarzut popełnienia zbrodni wojennej. Grozi im za to dożywocie. Natomiast siódmemu żołnierzowi zarzuciła strzelanie do wioski z karabinu, za co może zostać skazany na wyrok do 25 lat pozbawienia wolności.

Świadkami w śledztwie są żołnierze, którzy widzieli 16 sierpnia ostrzał wioski Nangar Khel. W śledztwie zeznaje też dwóch świadków incognito oznaczonych symbolami: X1 i X2. O zdarzeniu opowiedzieli również trzej aresztowani szeregowcy z 1 plutonu szturmowego z bazy Wazi-Kwa.

Jeden z nich zeznał, że ostrzał był zaplanowany. "Jak wynikało z wypowiedzi pomocnika dowódcy 1 plutonu szturmowego chorążego Andrzeja O., w czasie odprawy przed wyjazdem, dokonanej w obecności dowódcy 1 plutonu ppor. Łukasza B., mieli ostrzelać 3 wioski" - napisano w uzasadnieniu sądu do którego dotarła "Gazeta Wyborcza".

Afganistan, Sabari

Aresztowany szeregowy Jacek J. (26 lat), zeznał, że rozkaz ostrzelania wioski wydał mu plutonowy Tomasz B. Powiedział, że kazał mu strzelać "w kierunku wioski, w prawą jej stronę, we wzgórze położone 100-200 m od zabudowań". Sąd stwierdził, że szeregowiec "musiał więc zauważyć, że celem ostrzału są zabudowania wioski. Pomimo tego nie odmówił wykonania rozkazu".

Następnie sierżant N. (nie obsługiwał działa w związku z tym nie został oskarżony) zeznał, że rozmawiał z aresztowanym, innym szeregowcem Robertem B. "Robert B. dokonywał korekt ustawień przyrządów celowniczych moździerza. Na pytanie, dlaczego strzelają do wioski, w której widać cywilów, potwierdził, że działał na rozkaz".

Jacek J. tłumaczył, że "zabudowania, w które trafiały granaty, zdawały się opuszczone". Natomiast świadkowie stwierdzili, że "nawet bez przyrządów optycznych widzieliśmy osoby znajdujące się na terenie Nangar Khel". Sąd uznał, że żołnierze byli świadomi obecności ludności cywilnej w wiosce: "Skutki uderzenia granatów wystrzelonych przez moździerz (...) oraz wynikający stąd paniczny bezwładny ruch cywilów tam mieszkających były widoczne gołym okiem i, jak wynika z wiarygodnej relacji świadków, obsługa moździerza zdawała sobie z tego sprawę".

Afganistan

Jacek J. powiedział też, że rozkaz ostrzału wydał mu jego plutonowy Tomasz B. Po akcji plutonowy skontaktował się z dowódcą bazy majorem Olgierdem C. (aresztowanym). Następnie ustalił z dwoma innymi aresztowanymi - chorążym Andrzejem O. i podporucznikiem Łukaszem B., że będą utrzymywali, iż przyczyną ostrzału był atak talibów. Taką wersję przekazali szeregowcom i razem z nimi podtrzymywali ją na początku śledztwa. Potem przyznali, że ustalili fałszywą wersję zdarzeń ponieważ bali się konsekwencji.

Sąd stwierdził, że żołnierze nie byli w sytuacji zagrożenia życia oraz uznał, że nie ma przekonywających dowodów na celowe działania zmierzające do zabicia cywilów.

"Wygląda na to, że najpierw zza biurka wydano rozkaz strzelać. A potem sprawdzano, kto dostał. To skandal" - powiedział major, który był we wcześniejszym polskim kontyngencie w Afganistanie.

"Jeżeli potwierdzi się, że w Afganistanie doszło do zbrodni to okrywa to hańbą nas wszystkich. To jest misja stabilizacyjna i pokojowa. Przeciwnikiem nie są Afgańczycy a ukryci wśród nich terroryści. Polska nie jest w stanie wojny z Afganistanem" - powiedział Janusz Kochanowski, Rzecznik Praw Obywatelskich. Dodał również, że władze państwowe powinny wszechstronnie osądzić zdarzenie "nie tylko pod względem prawnym, ale także politycznym i militarnym. Powinniśmy jako Polska zdać egzamin, zarówno międzynarodowy, jak i własny wewnętrzny, z poważnego i odpowiedzialnego osądzenia tego zdarzenia".

Do dzisiaj obrońcy aresztowanych mogą składać zażalenia do Wojskowego Sądu Okręgowego w Poznaniu. Pierwsze dwa wpłynęły już w poniedziałek.

Żołnierze zostali aresztowani decyzją Sądu Garnizonowego w Poznaniu ponieważ uznał on, że zagrożeni są oni surowym karom więzienia oraz istnieje obawa matactwa. Gdy skończy się śledztwo sprawa zostanie przeniesiona do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie.

Zobacz też

[edytuj | edytuj kod]

Źródła

[edytuj | edytuj kod]