2007-11-08: Gruzja: policja użyła siły wobec demonstrantów
Wczoraj gruzińskie siły bezpieczeństwa użyły gazu łzawiącego i armatek wodnych wobec protestujących na ulicach Tbilisi opozycjonistów.
Przed siedzibą gruzińskiego parlamentu po raz kolejny zebrały się tłumy domagających się ustąpienia prezydenta Michaiła Saakaszwiliego. Dotychczas demonstracje miały przebieg pokojowy. Brało w nich udział od kilku do kilkunastu tysięcy ludzi. Najwięcej osób zgromadziło się 2 listopada (piątek) bo ok. 70 tys.
Wczoraj jednak na demonstrantów czekała policja. Jej zadaniem było nie dopuszczenie protestujących osób pod parlament. Do zamieszek doszło przy próbie przerwania kordonu policji. Wówczas siły bezpieczeństwa rozpędziły demonstrantów przy użyciu granatów z gazem łzawiącym i armatek wodnych.
Justynie Mielnikiewicz, polskiej fotoreporterce rozbito aparat fotograficzny gdy robiła zdjęcia bitego człowieka. Natomiast dziennikarzom jednej z rosyjskich stacji TV, policja zniszczyła kamerę.
W godzinach popołudniowych opozycjoniści ponownie zebrali się na jednym z placów Tbilisi. Po kilku godzinach otoczyła go policja i kolejny raz zaatakowała granatami z gazem łzawiącym, armatkami wodnymi i pałkami. Do demonstrantów strzelano z plastikowych pocisków a ci odpowiadali kamieniami.
Gruziński rząd uważając, że to rosyjskie służby specjalne organizują wiece, odwołał ambasadora w Moskwie. Zapowiedziano również, że kilku pracowników rosyjskiej ambasady zostanie wydalonych. Dowodem na współpracę z rosyjskimi służbami specjalnymi mają być spotkania działaczy opozycji z rosyjskimi dyplomatami.
Natomiast rzecznik MSW wysunął wczoraj oskarżenia przeciwko protestującym, zarzucając im atak na policję. Oznajmił również, że władze nie pozwolą na organizację kolejnych demonstracji. W środę w Gruzji został wprowadzony 48-godzinny stan wyjątkowy. Dziś gruzińskie władze zaostrzyły wprowadzony stan wyjątkowy. Zmobilizowane zostały znaczne siły wojska i policji. W kraju zostały zamknięte wszystkie media, a telewizja publiczna przekazuje jedynie rządowe informacje.
"Musimy zacząć ze sobą rozmawiać" - wzywała do umiaru Nino Burdżanadze, przewodnicząca parlamentu podczas wystąpienia w telewizji.
Aleksander Rondeli, gruziński politolog stwierdził, że to opozycja jest winna zamieszkom: "Od początku była nastawiona radykalnie. Rząd Saakaszwilego przeprowadza bardzo trudne reformy, a to wywołuje niezadowolenie społeczne".
Sytuacją w Gruzji zaniepokojona jest wspólnota europejska. Do Gruzji udał sie także specjalny wysłannik UE, który ma postarać się o załagodzenie sporu. Javier Solana, przedstawicielem Unii Europejskiej do spraw wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, zaapelował do obu stron konfliktu o rozwiązanie sporu przy użyciu demokratycznych metod. Z podobnym apelem, w rozmowie telefonicznej zwrócił się prezydent RP, Lech Kaczyński.
Zamieszki między opozycją a siłami rządowymi trwają od kilkunastu dni. Opozycja występuje przeciwko prezydentowi Saakaszwiliemu zarzucając mu "brudną" walkę z opozycją i niedotrzymanie wyborczych obietnic. Saakaszwili objął urząd w 2003 roku po „Rewolucji Róż” i obaleniu autorytarnych rządów prezydenta Eduarda Szewardnadze. Przez pierwsze lata rządów zbliżył się on do UE, także przy udziale dobrych kontaktów z Polską. Jednak ostatnie dwa lata przyniosły wiele zarzutów wobec jego sposobu sprawowania władzy.
Źródła
[edytuj | edytuj kod]- Artykuł wykorzystuje materiał pochodzący z serwisu e-Polityka.pl (więcej informacji).
- Jakub Noch – Gruzja: władze mobilizują większe siły – e-Polityka, 8 listopada 2007
- Magda Nowakowska – Gruzja oskarża Moskwę – Gazeta.pl, 7 listopada 2007