Przejdź do zawartości

Zajawka 20 - o Biuletynach Informacji Publicznej (BIP-ach)

Z Wikinews, wolnego źródła informacji.
środa, 18 grudnia 2024

17 grudnia 2024 roku ukazał się 20. odcinek podkastu Zajawka poświęcony Biuletynom Informacji Publicznej. Martyna Bójko rozmawia z Piotrem Rzekieckim.

W odcinku między innymi czym są Biuletyny Informacji Publicznej, kto musi prowadzić BIP, co powinno się w nich znajdować, co możemy zrobić, gdy urząd nie publikuje w BIP-ie tego, co powinien lub w sposób odbiegający od naszych oczekiwań, dlaczego nie ma jednego, wspólnego wzoru BIPu?

Transkrypcja

[edytuj | edytuj kod]

Automatyczna transkrypcja podcastu poniżej

Co król Karol królowej Karolinie kupił, chciałabym wiedzieć co kupił i za ile ile. Dobrze, że jesteś i że rozmawiamy, nawet przy stole z powyłamywanymi nogami. I że rozumiesz, że nie odmówisz mi tej racji. Prawa do pytań, do informacji.

Rozmowa

[edytuj | edytuj kod]

Dzień dobry, tu Martyna Bójko z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. To jest podcast Zajawka, kolejny jego odcinek. Dzisiaj zaprosiłam do rozmowy Piotra Rzekieckiego, prawnika Sieci Obywatelskiej.

Cześć, dzień dobry.

Cześć, dzień dobry. Witam Ciebie Martyno i słuchaczy także.

Zaprosiłam Cię do rozmowy o BIP-ach, czyli Biuletynach Informacji Publicznej. Zapewne dla osób, które w jakiś sposób jakby interesują się naszą działalnością czy w ogóle dostępem do informacji czy watchdogowaniem to na pewno nie jest obca nazwa. Natomiast może osobom, które mniej są zorientowane w temacie, coś dzwoni, ale niekoniecznie muszą wiedzieć w którym kościele, więc chcielibyśmy w dzisiejszej rozmowie trochę ten temat BIP-u uporządkować, powiedzieć czym BIP jest, ale też nasze takie rozeznanie wcześniejsze w tym temacie, co wy o BIP-ach myślicie, pokazuje, że jest to wbrew pozorom temat dosyć taki bulwersujący, to może złe słowo, ale budzący wiele emocji, co może wydawać się dziwne. Ale o tym zaraz będziemy o tych szczegółach mówić.

Na początku Piotrze bym cię prosiła o taką porządkującą informację, czym są właśnie Biuletyny Informacji Publicznej?

Biuletyny Informacji Publicznej to są przynajmniej w założeniu pierwotnym świetne narzędzia, które mogą pozwolić na najprostszy, powszechny, nieuciążliwy, bezpłatny i 24-godzinny dostęp do informacji. Czy tak jest w rzeczywistości? To mogę zaspojlerować, że nie zawsze, ale to pewnie rozwiniemy ten temat w późniejszej rozmowie. Więc Biuletyny Informacji w skrócie są taką stroną internetową, oficjalną stroną internetową, w której dany podmiot zobowiązany do udostępnienia informacji publicznej powinien te informacje zamieszczać.

I to nie jest tak, że on może, ale nie musi, tylko jest po prostu zobowiązany do tego prawem?

Jest zobowiązany prawem, ale czy prawo zapewnia także skuteczne narzędzia, które mogłyby ten obowiązek wyegzekwować? To jest inna rzecz, do której pewnie przejdziemy później. Ale tak, to jest obowiązek, to nie jest dobrowolne. Posiadanie BIP-u czy publikowanie tam określonych informacji nie jest dobrą wolą danego organu, tylko jest obowiązkiem wynikającym właśnie z Ustawy o dostępie do informacji publicznej.

No właśnie, bo to jakby tutaj jest ten styk tego prawa do informacji i funkcjonowania biuletynów, bo w ustawie jest mowa o tym, że na wniosek są udostępniane te informacje, które nie są dostępne w Biuletynie Informacji Publicznej, czyli w takim idealnym świecie jednak większość informacji, których potrzebujemy dotyczących funkcjonowania danej instytucji publicznej znajdziemy w biuletynie, a jeżeli czegoś nie znajdziemy, to wówczas o to wnioskujemy.

Tak, takie jest założenie. To można już wyjść nawet od samego początku, czyli Konstytucji. Konstytucja z 97 roku w artykule 61 przesądza właśnie, że obywatele mają prawo dostępu do informacji o działalności organów władzy i innych podmiotów, które wykonują zadania publiczne i dysponują majątkiem publicznym. No więc mamy tutaj ten punkt wyjścia, czyli prawo do informacji, a to w jaki sposób już zapewnimy to prawo, żeby to nie było tylko zapisane prawo na świstku papieru, który później ciężko jest wyegzekwować, to jest inna rzecz i właśnie mamy Konstytucję z 97 roku. Ustawa o dostępie do informacji publicznej jest z roku 2001 i przez te cztery lata parlamentarzyści zastanawiali się, jak tutaj wyegzekwować ten dostęp do informacji publicznej i pomysły były najróżniejsze.

Ja polecam zainteresowanym odczytanie dzienników z posiedzeń komisji, która się tym zajmowała. Tam niektóre takie pomysły były naprawdę dzikie. Moim ulubionym jest na przykład to, że jeden z posłów, chyba to był poseł, lobbował za takim pomysłem, żeby w każdym urzędzie była taka maszynka i zainteresowany obywatel, który ma chęć uzyskania jakiejś informacji może przyjść do urzędu z dyskietką, do tej maszynki włożyć dyskietkę i pobrać interesujące go informacje. To wydaje się dzisiaj mega abstrakcyjne, ale w 2021 roku…

2001.

Tak, 2001, z racji wieku tego nie pamiętam, ale wydaje mi się, że dostęp do internetu jeszcze raczkował.

Tak, ale myślę, że teraz niektórym naszym słuchaczom trzeba byłoby tłumaczyć czym jest dyskietka. Natomiast cały czas innowacyjność tego pomysłu jest duża, bo nawet teraz nie jest tak, że wtedy trzeba było przyjść dyskietką, bo nie było takich stron internetowych, a teraz teoretycznie tą dyskietką jest ten dostęp online, ale też nie jest tak, że wszystko jest.

Właśnie i ten pomysł z tymi maszynkami oczywiście nie przeszedł, ale przeszedł inny pomysł właśnie, na tamten czas, czyli 2001 rok, moim zdaniem mega innowacyjny i bardzo ciekawy, czyli właśnie Biuletyny Informacji Publicznej. Założenie było takie, że właśnie każdy podmiot zobowiązany do udostępniania informacji publicznej zakłada taki Biuletyn Informacji Publicznej, czyli specjalnie dedykowaną do tego stronę internetową, na której publikuje informacje dotyczące swojej działalności. Jest to rozwiązanie świetne właśnie zarówno z perspektywy wnioskodawcy, osoby zainteresowanej dostępem do informacji, ponieważ zyskuje ona właśnie 24 godziny dostęp do informacji, bezpłatny, bez praktycznie żadnych ograniczeń. Jedyne ograniczenie jest takie, że po prostu trzeba mieć dostęp do internetu, dostęp do komputera, co w 2001 roku jeszcze może było jakimś problemem, ale teraz w 2024 roku już jest chyba absolutnie powszechne. Więc ten pomysł w 2001 roku był świetny.

Założenie było takie, że te informacje, które są w Biuletynie, są po prostu dostępne w Biuletynie, a tego, czego tam nie znajdziemy, ewentualnie możemy uzyskać w tym trybie wnioskowym, czyli domyślnym sposobem dostępu do informacji był właśnie Biuletyn Informacji Publicznej i dopiero w tym drugim kroku narzędziem takim pomocniczym miał być wniosek o dostęp do informacji publicznej, który wymagał już zaangażowania urzędnika, wszczęcia procedury, no i przeprowadzenia tej całej…

No bo fakt, czas ma znaczenie, że w Biuletynie już coś jest, to natychmiast mamy do tego dostęp, a w tej procedurze wnioskowej teoretycznie bez zbędnej zwłoki ta informacja będzie udostępniana, ale realnie to jest te 14 dni i często rzeczywiście ten czas mija, nim te informacje otrzymamy.

Tak, tam w założeniach były nawet takie odważne myśli i wizje, że z czasem te biuletyny już tak się rozrosną, już tam wszystkie informacje będą publikowane, że ten tryb wnioskowy to on już praktycznie stanie się bezużyteczny. Jak czas zweryfikował te wizje, to widzimy chyba wszyscy. Te biuletyny działają średnio. Dlaczego tak jest, to za chwilę pewnie rozwiniemy.

Jeszcze chciałabym, żebyśmy chwilę porozmawiali o tym, jakiego typu instytucje są zobowiązane do prowadzenia biuletynów, czy są jakieś takie… No właśnie, pewnie nie ma zamkniętej listy tych instytucji, ale po prostu te, które nie wiem, czy dysponują publicznymi pieniędzmi, czy realizują jakieś zadania publiczne, są pewnie jakieś wytyczne?

Przede wszystkim tak, nie ma zamkniętej listy, ponieważ Biuletyn Informacji Publicznej teoretycznie powinien posiadać każdy podmiot zobowiązany do udostępniania informacji publicznej, a lista tych podmiotów nie jest zamknięta. Są to oczywiście takie podstawowe podmioty, jak organy władzy publicznej, czyli wszystkie gminy, powiaty, województwa, a ściśle rzecz biorąc organy tych gmin, organy centralne, wojewodowie, ministrowie, dalej także organy samorządów zawodowych, czy samorządów gospodarczych, różnego rodzaju izby rolnicze, przechodząc właśnie do tych samorządów gospodarczych, izby rzemieślnicze, z samorządów zawodowych to np. Krajowa Izba Radców Prawnych, Izba Architektów, Krajowa Izba…

To jest takie już mniej oczywiste, bo te organy władzy publicznej to nam się wydaje oczywiste, ale np. też szkoły, czy przedszkola, czy jakieś instytucje kultury też?

Tak, zdecydowanie. Wszystkie podmioty wykonujące zadania publiczne lub dysponujące majątkiem publicznym, czyli katalog tych podmiotów jest bardzo szeroki. Jeżeli możemy szacować to myślę, że to mogą być dziesiątki, jeżeli nie nawet setki tysięcy podmiotów. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że aktualnie w Polsce mamy chyba 2,5 tysiąca gmin, w każdej z tych gmin jest szkoła, jest przedszkole, jest szpital, są jakieś spółki wodociągowe, inne spółki gminne. Tych podmiotów jest naprawdę nieograniczona ilość i każdy z tych podmiotów teoretycznie powinien posiadać Biuletyn Informacji Publicznej i publikować tam informacje o swojej działalności.

No właśnie, a ja już tak od praktycznej strony. To jest tak, że fizycznie to musi być oddzielna strona? Mam na myśli np. jakąś niewielką szkołę, nie wiem, szkoła wiejska, która ma tam czasem zdarzać się naprawdę kilkudziesięciu uczniów i niewielka kadra pedagogiczna i zakładając, że organem prowadzącym tę szkołę jest gmina, czy może być tak, że jak klikniemy na to okienko BIP-u na stronie szkoły, bo jednak szkoły mają te strony, to może nas odesłać np. na stronę gminy, gdzie te informacje o tej instytucji będą, tej szkole na przykład. Czy ona powinna mieć oddzielny BIP?

Teoretycznie powinna mieć oddzielny BIP, ponieważ każdy podmiot jest zobowiązany do samodzielnego udostępniania informacji i samodzielnego prowadzenia BIP-u. Jeżeli interesują nas informacje o danej szkole czy przedszkolu, no to musimy zwrócić się z wnioskiem bezpośrednio do tego przedszkola czy dyrektora danej szkoły. Tutaj urząd gminy czy inny organ tych spraw za daną jednostkę nie będzie załatwiać.

Z drugiej strony, skoro szkoły mają jednak te strony internetowe, to już w zasadzie jest normą, skoro są w stanie prowadzić stronę, to dlaczego nie byłyby w stanie prowadzić biuletynu?

No tak, to jest teoria, a w praktyce bardzo często zdarza się, trzymając się tego przykładu szkół, że szkoła rzadko, może nie, zdarza się, że po prostu szkoła nie ma osobnego BIP-u samodzielnego, tylko ma albo jakąś zakładkę w BIP-ie urzędu gminy czy miasta albo po prostu w ogóle nie prowadzi tego BIP-u, to to już jest po prostu na pewno rzecz niezgodna z prawem i która wymaga poprawy.

Wiele szkół i przedszkoli tak naprawdę nie robi tego z chęci ukrycia czegoś czy zatajenia jakiejś informacji, czy niechęci do rodziców, którzy mogliby tam zadawać jakieś niewygodne pytania, tylko ze zwykłej niewiedzy i niskiej świadomości tych obowiązków informacyjnych i także niewiedzy, że to jest także w interesie danej szkoły i w interesie danej jednostki, mówiąc ogólnie, żeby ten BIP posiadać, to nie jest nic strasznego i także te podmioty zobowiązane z posiadania BIP-ów moim zdaniem mogą mieć bardzo dużo korzyści.

Tutaj ważną rzecz powiedziałeś o tym obowiązku informacyjnym, bo tak jakby już trzymając się właśnie tematu szkół, to jednak my widzimy w naszej praktyce, że szkoły często nieprawidłowo reagują na wnioski, może już to się rzadziej zdarza, ale jednak cały czas jest to całkiem sporo setek szkół, które nie bardzo zdają sobie sprawę z tego, że są podmiotami zobowiązanymi, jak ta procedura wygląda, więc jakby to się ze sobą łączy z kwestią tego BIP-u, że też nie mają do końca świadomości, że ten BIP jest tym obowiązkiem. I też inna rzecz jeszcze, która mi jakby przyszła do głowy, to kwestia tego, jak ten BIP powinien wyglądać, bo jesteśmy przyzwyczajeni do tych BIP-ów, ci, którzy zaglądają do nich częściej, że często mają taką uporządkowaną strukturę według pewnego schematu, bo można korzystać, ja zakładam, z takiego szablonu, który jest, nie wiem przez który resort, ale wyobrażam sobie, że może przez MSWiA?

To Ministerstwo Cyfryzacji udostępniło taki zcentralizowany system dostępu do informacji publicznej i tam wydaje mi się, że mają dostęp do takiego darmowego pliku źródłowego, czy jakiegoś takiego pewnego wzoru, który mogą wykorzystać.

Takiego szablonu.

No i często te BIP-y wyglądają w taki sposób, jakbyśmy je żywcem przynieśli właśnie z tego 2001 roku. One nie wyglądają zachęcająco, ciężko się po nich czasem poruszać. Nie wyglądają one jednolicie na pewno, więc to też jest problem, że znając dobrze jeden BIP na przykład naszej gminy, po przeprowadzce do gminy nawet sąsiedniej, możemy wchodząc na stronę danego urzędu gminy już zobaczyć zupełnie inną stronę i na nowo się tego wszystkiego uczyć.

Wynika to z tego, że w ustawie nie narzucono podmiotom zobowiązanym jednego wzoru, jednej jednolitej wersji tego jak BIP ma wyglądać. Czy to dobrze, czy to źle? Pewnie są argumenty za i przeciw, ale fakt jest taki, że takiego jednolitego wzoru nie ma i niektóre gminy korzystają właśnie z tych wzorów zapewnionych przez Ministerstwo Cyfryzacji. Niektóre gminy korzystają też z rozwiązań komercyjnych.

Inne podmioty próbują zaangażować, dostosować swoją stronę internetową bardziej do tych wymagań BIP, ponieważ tutaj jest bardzo ważna kwestia, że prowadzenie BIP-u co do zasady jest obowiązkowe, ale jeżeli strona internetowa danego podmiotu jest dostosowana do tych wymogów BIP, czyli między innymi zawiera takie informacje, informacje tam zamieszczane zawierają, przedstawiają także tożsamość osoby odpowiedzialnej za udostępnienie tej informacji, zawierają czas jej wrzucenia, takie rzeczy, które właśnie potwierdzają oficjalność tych informacji, potwierdzają ich wiarygodność oraz ta strona przestrzega także szereg innych takich wymogów, które są na BIP-y narzucane, to jeżeli taka strona internetowa istnieje, to jednostka jest zwolniona z posiadania BIP-u, nie musi go posiadać. Czyli strona internetowa może pełnić tę rolę skutecznie.

Tak, czyli w zasadzie ta strona może być po prostu tym BIP-em, nie według tego szablonu i mówisz, że nie narzucono schematu i ja myślę o tych minusach tego rozwiązania i one mogą być takie, że gdyby rzeczywiście Ministerstwo Cyfryzacji miało nad tym piecze i aktualizowałoby te schematy, strukturę tej strony jakby szło z duchem czasu i też oznaczało obszary, które powinny być uwzględnione w tym BIP-ie, to pewnie byłoby to z korzyścią dla odbiorców, bo teraz to tak naprawdę rzeczywiście w tych BIP-ach, które wyglądają bardzo różnie, są też bardzo różne treści i to myślę, że jest największy problem.

No z tą treścią przede wszystkim jest problem, bo w ustawie mamy bardzo szeroki katalog informacji, które w tym BIP-ie powinny być. Czy tak jest? Często nie. W BIP-ie powinny być naprawdę bardzo szeroki katalog informacji, informacje o polityce wewnętrznej, zagranicznej, zamierzeniach władzy ustawodawczej, projektowaniu aktów normatywnych, informacji o organach władzy, o majątku publicznym. Jest taka kategoria, że informacje o majątku publicznym powinny być udostępnione w BIP-ie. To jest bardzo szeroki katalog informacji, który ja też patrzę za to z drugiej strony, ze strony podmiotu zobowiązanego. Jeżeli tutaj jest w ustawie napisane, że w biuletynie powinny być informacje o majątku publicznym, to doprecyzowanie tego zakresu koniecznych do udostępnienia informacji jest w praktyce dosyć trudne.

Zdecydowanie i też wydaje mi się, że dużym problemem jest to, że gminy mają sporą część tych dokumentów w formie analogowej, czyli papierowej i przetworzenie tego na takie dokumenty, które byłyby też przeszukiwalne, bo wrzucenie skanu też wszystkich problemów nie rozwiązuje. Ale też jeszcze, nim ten wątek rozwiniemy, to o jednej rzeczy chciałam zwrócić uwagę, że ja ilekroć przeglądam BIP, jak na przykład jakiegoś organu, jakiejś instytucji i stronę internetową, to o ile strona jednak widać, że jest zwykle dosyć aktualna, że są aktualne informacje, widać, że ona żyje. Jednak tak jest, czy to jest fanpage na Facebooku, że tam jest sporo informacji aktualnych, na bieżąco uzupełnionych.

Natomiast jak się zajrzy do BIP-u, to czasem ma się wrażenie, że tam naprawdę wiatr hula i bardzo dawno nikt nie zaglądał, że te aktualizacje, bo tam jest ten rejestr zmian, że były robione naprawdę dawno, że to jest tak traktowane po macoszemu.

Tak, bo to też wynika z tego, że właśnie jak wchodziła ustawa o dostępie do informacji publicznej w życie w roku 2001 i nałożyła na podmioty zobowiązany obowiązek posiadania BIP-u, to wiele gmin i szerzej mówiąc podmiotów zobowiązanych miało już swoje strony internetowe i stanęło one przy takim dylematem, że tutaj z jednej strony prowadzimy już rozwijamy swoją stronę internetową, publikujemy tam pewnego rodzaju informacje, a z drugiej strony ustawodawca nakazuje nam otworzenie takiej specjalnej strony internetowej Biuletynu Informacji Publicznej i ten obowiązek był traktowany tak po macoszemu jako zupełnie niepotrzebny, skoro my już tutaj mamy stronę i publikujemy na niej informacje, to czemu tutaj wymagać się od nas jeszcze tworzenia jakiejś, dublowania tego wszystkiego jeszcze raz?

I faktycznie wyglądało to tak, że dobrze skoro jest obowiązek to tworzymy BIP, wrzucamy tam informacje, które już wcześniej wrzucaliśmy na stronę, ale praktycznie tego BIP-u już później nie rozwijamy, on niech sobie tam funkcjonuje. I mieliśmy do czynienia z takim dualizmem, że z jednej strony mamy te strony internetowe, gmin, czy szerzej mówiąc podmiotów zobowiązanych, które są pewnie trochę bardziej atrakcyjne, są tam jakieś obrazki, więcej zdjęć, bardziej to jest takie interaktywne, a z drugiej strony mamy BIP, który jest taki szary, ponury, nieaktualizowany, po którym właśnie ciężko cokolwiek wyszukać, bo są tam wrzucane jakieś skany, ciężko się po tym poruszać i mieliśmy do czynienia z takim dualizmem.

I właśnie ustawodawca zobaczył, że to tak w sumie średnio działa i w tym rozporządzeniu z 2007 roku stwierdził, że jeżeli podmiot posiada już stronę internetową, która spełnia cechy wyznaczone BIP-owi, to może zrezygnować z prowadzenia BIP-u. Ale te BIP-y już powstały wcześniej, przez te 6-7 lat one funkcjonowały, więc jak już to powstało to często dalej istnieje i z jednej strony został wysłany taki sygnał, że porzucamy te BIP-y i że jak macie strony to jest ok, a z drugiej strony te BIP-y pozostały i właściwie ciężko powiedzieć jaka jest teraz ich rola.

Bardzo rzadko organy rezygnowały w ogóle z prowadzenia tych BIP-ów. Ja wiem na pewno, że Rzecznik Praw Obywatelskich zrezygnował z prowadzenia BIP-u. Ma po prostu stronę swoją internetową, która wygląda fajnie, która spełnia te wymagania BIP-u, przynajmniej po takim powierzchownym zapoznaniu się przeze mnie z nią. Tak samo Urząd Ochrony Danych Osobowych także nie prowadzi BIP-u, ma swoją stronę internetową oficjalną, która pełni tę rolę. Rzadko gminy z tego korzystają, być może są takie gminy, ja akurat teraz nie kojarzę. Być może słuchacze mogą teraz po przesłuchaniu rozmowy to sprawdzić, czy ich gmina prowadzi stronę, a jeżeli tak to czy ten BIP jest równocześnie prowadzony. Prowadzony w takim sensie, że prowadzony rzeczywiście, aktualizowany, niech wrzucane są do niego informacje, a nie, że on po prostu jest, istnieje, ale niewiele się w nim dzieje.

Myślę, że gdybym była zwolenniczką jakichś teorii spiskowych, to mogłabym uznać, że w zasadzie dla gmin to może być korzystniejsze, jak są te BIP-y, gdzie wrzuca się informacje takie, którymi nie zawsze chcemy się chwalić, bo liczby nie kłamią, nie wiem czy są jakieś problemy finansowe, czy jakaś umowa była zawarta na jakąś może dużą kwotę, takie rzeczy, które są ciekawe dla watchdoga, ale przeciętny mieszkaniec raczej do BIP-u nie zajrzy, no bo bardziej go interesuje właśnie strona internetowa, nie wiem gdzie jest informacja o tym, że będzie grała Beata Kozidrak, a nie BIP, gdzie będzie umowa z Beatą Kozidrak i dowie się ile ten koncert kosztował.

Więc to może tak właśnie być, że te BIP-y no musimy, no to niech gdzieś tam będą, nie są ładne, atrakcyjne, przyciągające, trudno przeszukiwalne, to ludzie nie będą tam szczególnie kopać.

No może to tak być, może być taka intencja też za tym stanem faktycznym, który niestety jest daleki od ideału. Ale trzeba to tutaj oddać, że jeżeli tutaj włodarz danej gminy by wrzucił tą umowę z Beatą Kozidrak czy z inną artystką, to już był to naprawdę duży krok w stronę jawności i nawet jak wrzuca to w BIP, to i tak jest ok.

Tak, mimo że te dokumenty finansowe teoretycznie powinny tam się wszystkie znaleźć, no to wiadomo, że zwykle jakieś takie totalne minimum jest w BIP-ach realizowane. Jakbyśmy mogli chwilę zatrzymać się nad tym, co rzeczywiście tak realnie w tych BIP-ach jest, bo to, co powinno być już mówiłeś, wiele, wiele naprawdę dokumentów, a co zwykle się tam znajduje, co możemy tam znaleźć, to co innego.

Co może się w nich znaleźć? To praktycznie musielibyśmy przeanalizować każdy BIP jednostkowo. Gdyby to, co rzeczywiście ma się znaleźć w BIP-ie zgodnie z ustawą w tym BIP-ie było, to tryb wnioskowy byłby używany znacznie, znacznie, znacznie rzadziej. Ale każda jednostka prowadzi swój BIP i to, w jaki sposób je prowadzi, czy wypełnia ten obowiązek ustawowy, to jest do indywidualnej oceny. Są BIP-y niezłe, są BIP-y zupełnie bezużyteczne, są BIP-y, w których są absolutnie podstawowe informacje.

No właśnie, bo wejdę ci w słowo, na przykład takie, bo jak ja właśnie przeglądam jakieś BIP-y, to to, co zawsze znajdziesz, to oświadczenia majątkowe, bo to jest też ten obowiązek publikacji.

Zawsze pewnie też nie, na poradni mamy takie sprawy, że mieszkańcy zwracają się do nas, były oświadczenia, nagle zniknęły jednego dnia, co teraz mamy zrobić, jak to się stało, albo że w ogóle nigdy tych oświadczeń nie było? Więc na pewno przeważnie te oświadczenia są tam, ale czy zawsze, to jest takim słowem, trzeba też uważać.

Nie byłam tego świadoma, wydawało mi się, że to już takie naprawdę totalne minimum i też zwykle jakieś tam informacje o przetargach, ogłoszenia, ale już rzadziej zauważyłam, że informacje o ich rozstrzygnięciach, że właśnie ta informacja o przetargu, to musi być powieszona, no bo też to są jakieś pewnie dodatkowe.

Tak, to już wynika z, oprócz tego, co mamy w ustawie o dostępie do informacji publicznej, mamy także szereg ustaw szczegółowych, na przykład Prawo zamówień publicznych, które wymaga właśnie, żeby te informacje o przetargach w BIP-ie były zamieszczane, także Ustawa o pracownikach samorządowych wymaga, żeby pewne konkursy były właśnie ogłaszane w BIP-ie i także przebieg ich powinien być relacjonowany w BIP-ie, czyli informacje o kandydatach, którzy się zgłosili, wyniki, także przebieg tego konkursu, to powinno w BIP-ie się znajdować.

Zazwyczaj pewnie jest, ale też nie powiedziałbym, że zawsze. Praktyka jest różnoraka, tak jak mówiłem, tych podmiotów zobowiązanych do posiadania BIP-u jest bardzo, bardzo, bardzo sporo i pewnie większość nie wywiązuje się z tego obowiązku, w ogóle nie posiada BIP-u, a te, które posiadają BIP, bardzo różnie podchodzą do tego.

To ja bym teraz chciała się trochę pociągnąć na język, bo zdradziłeś, że do poradni sporo spraw trafia, takich związanych z BIP-ami. Jakbyś mógł wskazać na takie najczęstsze problemy, na co klienci poradni i klientki skarżą się i z czym do nas trafiają?

Najczęstsze problemy są to po pierwsze, organ nie posiada BIP-u, co robić? Organ posiada BIP, ale jest on słaby, żeby nie użyć mocniejszego słowa. No bo obywatel czyta ustawę, patrzy, że przecież tutaj jest zapisane, że informacja o majątku powinna być w biuletynie. Później zagląda na stronę, a tam wiatr hula, nic się nie można znaleźć i taki zachodzi dysonans poznawczy, że jak to jest? Tutaj przecież żyjemy w praworządnym państwie, w ustawie jest zapisane, że powinno być tak i tak, a empirycznie sprawdzam, że jest daleko od ideału. I co robić? Co zrobić, żeby tę informację, żeby doprowadzić do tego, żeby ta informacja była opublikowana, żeby ten organ poważnie podchodził do swoich obowiązków?

No właśnie i co wtedy radzisz?

Wtedy z wielkim smutkiem ogłaszam, że niestety nasze prawo jest dalekie od idealnego. Z jednej strony ustawodawca nałożył na organy i inne podmioty zobowiązania do udostępnienia informacji publicznej szereg obowiązków. Tutaj jest naprawdę tych obowiązków dużo, czyli posiadanie tego biuletynu i publikowanie w nim bardzo dużego zakresu informacji. A z drugiej strony nie w ustawie, albo szerzej mówiąc w prawie i także w innych ustawach, nie tylko Ustawie o dostępie do informacji publicznej, nie wskazał realnych sankcji, które groziłyby podmiotom za niewywiązywanie się z tego obowiązku.

Jeżeli nie ustanowiono żadnego organu, który nadzorowałby przestrzeganie tego obowiązku i nie kontrolowałby po pierwsze posiadania BIP-u, a po drugie tego jak on jest prowadzony, nie upoważniono także sądów administracyjnych do badania tego typu kwestii, to pozostają nam tak naprawdę środki średnio skuteczne – środki powszechne, czyli środki przewidziane przez kodeks postępowania administracyjnego, przede wszystkim skarga, skarga z artykułu 227 kodeksu postępowania administracyjnego. To jest taka skarga powszechna, taka skarga ogólna. Jeżeli dostrzeżemy jakieś nieprawidłowości w działaniu władzy, to jeżeli nie ma żadnego innego środka, to w ostateczności przysługuje nam złożenie takiej skargi powszechnej. Problem z tą skargą jest taki, że składa się ją do organu wyższego stopnia. Tam w kodeksie postępowania administracyjnego jest wyrażony taki podstawowy katalog tych organów właściwych do rozpatrzenia skargi. I na przykład w stosunku do gmin problem jest taki, że tutaj organem odpowiedzialnym za prowadzenie BIP-u jest wójt / burmistrz / prezydent, czyli jeżeli zobaczymy, że w danej gminie albo BIP-u nie ma, takie przypadki chyba są już bardzo rzadkie, gminy raczej posiadają te BIP-y, to jak one wyglądają to jest inna sprawa. Więc jeżeli właśnie zobaczymy, że ten BIP nie spełnia naszych oczekiwań, nie są publikowane tam informacje, albo te informacje znikają, albo nie jest oznaczony czas, kiedy one zostały opublikowane, nie ma podanych informacji o autorze tego wpisu danego, to możemy złożyć taką skargę powszechną z artykułu, przypominam jeszcze raz, 227 kodeksu postępowania administracyjnego. I tu zachodzi problem, ponieważ podmiotem właściwym do rozpatrzenia takiej skargi jest Rada Gminy, Rada Miasta.

Ja myślałam, że to SKO, ale to nie.

Niestety nie. Jeżeli to by było SKO, to ta kontrola byłaby pewnie bardziej merytoryczna.

SKO to jest Samorządowe Kolegium Odwoławcze.

Tak. Ono rozpatruje odwołania od decyzji administracyjnych wydawanych przez wójta / burmistrza / prezydenta. Niestety, tych skarg powszechnych z KPA nie rozpatruje. Więc tutaj mamy właściwość Rady Gminy, Rady Miasta. A niestety w wielu gminach praktyka funkcjonowania jest taka, że Rada Miasta, Rada Gminy jest politycznie związana z wójtem, uzależniona od wójta burmistrza prezydenta. Radni są uzależniani także finansowo poprzez zasiadanie w rozmaitych spółkach komunalnych. No i możemy sobie wyobrazić, jeżeli taki radny uzyskał zatrudnienie dzięki wójtowi w spółce komunalnej, jest mu tam wygodnie, jest wdzięczny, dobrze mu się tam pracuje, pieniądze też są okej, to czy później taki radny będzie skory do tego, żeby uznać skargę na tego wójta, burmistrza czy prezydenta za zasadną.

Ale wiesz, to jest w ogóle szerszy problem, no bo zasadniczo Rada Gminy jest tym organem takim kontrolnym wobec władzy wykładawczej w gminie. Więc to w zasadzie dotyczy wszystkich kroków podejmowanych przez…

No więc w zasadzie tutaj jakby ustawodawca dobrze wskazał, że tutaj Rada powinna rozpatrywać te skargi, no bo przecież tak jak mówisz, Rada jest organem kontrolnym, to kto jak nie Rada ma kontrolować wójta? No w praktyce ta funkcja kontrolna jest w wielu przypadkach iluzoryczna.

Iluzoryczna, a w przypadku kiedy, bo to jest gmina, ale jeżeli mówimy o jakimś domu kultury czy o szkole, to każdorazowo musimy znaleźć na tej drabince ten organ, który ma kontrolować? Nie zawsze to jest takie oczywiste, prawda?

Tak, no to pewnie właśnie wymaga indywidualnego spojrzenia. Najlepiej zacząć od lektury statutu szkoły. Tam zazwyczaj powinno być, kto jest organem prowadzącym. Jeżeli nie chcemy składać skarg, bo skarga to zawsze się kojarzy z takim…

No właśnie, bo może po dobroci na początku.

Właśnie, w pierwszej kolejności można uprzejmie przypomnieć, że takie obowiązki istnieją, że dobrze by było, żeby ten BIP był doprowadzony do takiego stanu rzeczy odpowiadającego prawu. To może przybrać albo formę zwykłej wiadomości, albo jeżeli chcemy trochę bardziej nabrać waloru oficjalności i mieć pewność, że jednostka nam odpowie, to możemy skorzystać z wniosku. Wniosek taki też powszechny z artykułu 241 kodeksu postępowania administracyjnego. To jest taki wniosek, który służy temu, że jeżeli dostrzeżemy jakieś nieprawidłowości, to możemy zawnioskować do organu, że ,,zobaczyliśmy taką i taką sytuację, jest tak, naszym zdaniem jest to niezgodne z takim i takim przepisem. Dobrze by było organie, żebyś doprowadził to do stanu odpowiedniego, czyli takiego i takiego, oczekujemy podjęcia działań XYZ”. I taki organ musi w ciągu bodajże 30 dni udzielić odpowiedzi na ten wniosek, rozpatrzeć go albo pozytywnie, albo negatywnie. I co ciekawe, na sposób rozpatrzenia takiego wniosku przysługuje ta skarga powszechna, czyli możemy najpierw skorzystać z tego wniosku ogólnego i skierować później ewentualnie skargę, jeżeli sposób rozpatrzenia tego wniosku będzie niekorzystny. No i tu największy problem z tą procedurą jest niestety taki, że po rozpatrzeniu tej skargi przez tą radę albo inny organ, to zamyka ścieżkę. Tu już po rozpatrzeniu tej skargi nie przysługuje nam jakiekolwiek odwołanie, nie przysługuje nam skarga do sądu w szczególności. To jest postępowanie jednoinstancyjne, od którego już sposób rozpatrzenia tej skargi nie podlega w żaden sposób zaskarżeniu.

Myślę, że może źródłem tych problemów z egzekwowaniem publikacji informacji w biuletynie jest sformułowanie tego zapisu w ustawie, która mówi o tym, że jeżeli coś jest nieopublikowane, to w trybie wnioskowym. Może organy czy w ogóle sądy wychodzą z założenia, ,,no dobra nie ma w biuletynie, to zawsze jest ta druga opcja, że można zawnioskować i że to jest takie komplementarne, że albo jedno, albo drugie”. W ten sposób organy też sobie myślą, że ,,jak ktoś będzie chciał, to udostępnimy i może wtedy wrzucimy do BIP-u, jak już zeskanujemy, bo ktoś będzie tego potrzebował”. Nie jest to takie wychodzenie naprzeciw potrzebom, że coś po prostu publikujemy. Moje pytanie jest jeszcze takie, czy na przykład w statucie gminy można jakoś zapisać, co w BIP-ie powinno być? Czy żeby na przykład jakoś, no tutaj radni mogliby coś na to wpływać.

Oczywiście, w statucie jak najbardziej można zapisać, ale tylko dodatkowe rzeczy. Nie można statutem gminy na przykład ograniczyć ustawę. Niedopuszczalna byłaby sytuacja, w której radni w statucie stwierdziliby, że co prawda Ustawa o dostępie do informacji publicznej nakazuje nam udostępnienia informacji takich i owakich w BIP-ie, ale my tutaj na mocy statutu ograniczamy to prawo i stwierdzamy, że będziemy publikować tylko część tych informacji. Takich rzeczy w statucie być nie może. Może być na plus, że tutaj co prawda ustawodawca narzuca nam, że musimy opublikować dane informacje, ale my jako gmina otwarta, gmina sprzyjająca jawności i proobywatelska jeszcze będziemy publikować informacje ponad to. Przy czym to nawet nie musi być w statucie określane, ponieważ Ustawa o dostępie do informacji publicznej wprost wskazuje, że poza tym katalogiem wymienionym tam informacji, które powinny być, podmiot zobowiązany we własnym zakresie może udostępniać inne informacje publiczne wedle własnego uznania.

Dobrą praktyką moim zdaniem jest to, że jeżeli organ dostrzega, że o daną informację pyta szereg obywateli, jeżeli dane kwestie powracają co jakiś czas, to w odpowiedzi na te zapytania stwierdza, że od tego czasu będzie publikował to w BIP-ie. To jest dobre dla wnioskodawców, ponieważ nie trzeba składać wniosków, nie trzeba oczekiwać, nie trzeba przechodzić przez tą całą procedurę. To jest dobre także dla urzędników, ponieważ jaki jest sens rozpatrywania dziesięciu wniosków i udostępnienia tej samej informacji dziesięciu innym osobom, skoro można raz to zeskanować, albo raz, zależy od informacji, ale raz to po prostu opublikować w BIP-ie, niech każdy zainteresowany się z tym zapozna. I to by było rozwiązanie idealne. Czy w praktyce tak to funkcjonuje, to pewnie zależy od gminy niestety i ogólnie od podmiotu zobowiązania.

No tak, rzeczywiście i też myślę sobie jeszcze o tym rozwiązaniu statucie, że to też może być taki sposób, żeby zabezpieczyć gminę na przyszłość przez na przykład radę taką i wójta, czy burmistrza, którzy są jakby świadomi tego, że dobrze jest jak najwięcej publikować i wpisują to do statutu z myślą o tym, że może przyjść taka władza potem, która już nie będzie tak skora do publikowania, ale ten statut jednak będzie ją jakby trochę dyscyplinował i będzie to robiła.

Jak najbardziej, znaczy ja zachęcam na pewno, żeby gminy, jeżeli mają taką chęć, mają takie podejście projawnościowe, transparentne, nie mają nic do ukrycia, to niech w statutach publikują, niech w statutach określają te informacje dodatkowe, które chcą i mają możliwość publikowania. Szkoda, że obywatele nie mają takiego wiążącego narzędzia, z który mogliby zobowiązać dany podmiot do publikowania tej informacji w BIP-ie to zależy tak głównie od dobrej woli danego organu.

My na poradni i ogólnie toczyła się w sądach administracyjnych taka batalia, takie postępowania, czy obywatel ma możliwość złożenia wniosku o udostępnienie danej informacji w BIP-ie i w dalszym kroku, czy taką odmowę, ewentualnie rozpatrzenia takiego wniosku pozytywnie, czy taką odmowę ma możliwość zaskarżenia do sądu administracyjnego. Niestety, tę batalię przegraliśmy. Sądy administracyjne uznają, że prawo aktualnie obowiązujące nie daje takich narzędzi, ponieważ sądy administracyjne stoją na takim stanowisku, co już wcześniej też zasugerowałaś, że obywatel zawsze ma taką możliwość, że skoro widzi, że w biuletynie danej informacji nie ma, to może złożyć wniosek. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby złożyć wniosek. Jeżeli na wniosek taka informacja nie zostanie udostępniona, to wchodzi już ta ścieżka albo administracyjna, najpierw odwołania do SKO, czy innego organu i następnie skarga do sądu administracyjnego, ewentualnie także skarga kasacyjna do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Ta cała procedura administracyjno-sądowo-administracyjna się uruchamia, ale niestety w odniesieniu do funkcjonowania BIP-u, to nie można zaskarżyć do sądu administracyjnego tego, że dany podmiot nie posiada BIP-u albo nie publikuje w nim informacji, które powinny być w tym BIP-ie opublikowane. A szkoda, bo to by się przydało.

To jest takie moim zdaniem trochę opatrzne rozumienie tego obowiązku informacyjnego, bo czym innym jest udostępnienie na wniosek czegoś osobie, która o coś wnioskuje, bo wie, że dana informacja na przykład jest w posiadaniu urzędu, ale bywa tak, że po prostu ludzie nawet nie mają świadomości, że coś jest w posiadaniu urzędu, czy jakaś informacja jest właśnie w urzędzie i ten obowiązek informacyjny, jego właśnie realizacją jest poinformowanie urzędników, mamy taką umowę, taką inwestycję, coś takiego się dzieje i dopiero w momencie, gdy mieszkańcy zobaczą w BIP-ie taką informację, to wtedy się o niej dowiedzą, a jeżeli nie zobaczą, to po prostu się nie dowiedzą i ten obowiązek informacyjny nie zostanie jakby wypełniony.

No tak, zdecydowanie, przecież tutaj obywatel musiałby za pomocą wniosków szukać igły w stogu siana, a przecież nie wie, jest za tą zasłoną niewiedzy, nie wie co dokładnie organ, jakie umowy organ zawiera. Dopiero na przykład jak weszły te obowiązki publikowania rejestru umów, to dopiero jest przed nami, ale na przykład dobrze to widać po rejestrze wpłat na przykład partii politycznych, bodajże w zeszłym roku czy jakiś czas temu wszedł taki obowiązek, że partie polityczne muszą w swoich Biuletynach Informacji Publicznej publikować rejestry wpłat od swoich sympatyków oraz rejestry zawartych umów.

I dopiero po zapoznaniu się z tymi rejestrami na przykład taka osoba, która zajrzała do BIP-u, zobaczyła jakąś podejrzaną wpłatę albo zastanawiającą umowę może złożyć wniosek o dostęp do informacji publicznej i zapytać o szczegóły danej informacji, danego działania i tutaj właśnie mamy do czynienia z taką kulą śniegową jawności, że udostępnienie kilku podstawowych informacji w BIP-ie później zwiększa ten zakres jawności poprzez wnioski pojedyncze, które mogą dalej pogłębiać ten temat.

Ja bym też nie chciała, żeby wrażenie było takie, że jesteśmy takimi bezdusznymi aktywistami, którzy przestawiają pistolet do skroni urzędnika, że ma wszystko publikować, cokolwiek by się nie działo, bo jakby też chyba jesteśmy świadomi tego, że po stronie urzędu jest wiele problemów takich po prostu czysto technicznych związanych z taką ślimaczącą się cyfryzacją urzędów i tego, że wiele dokumentów wciąż w tym obiegu takim papierowym jest, to zresztą na ostatnim Zlocie fanek i fanów jawności mówili nasi goście. Jeden z burmistrzów mówił po prostu o tym, że on idąc do urzędu miał taką ideę, że będzie cyfryzował od pierwszego dnia i zobaczył jak bardzo jest to trudne, żeby to wszystko się znalazło w tym obiegu elektronicznym i żeby można było to w miarę sprawnie na bieżąco publikować i pytanie czy macie w ramach tej pracy poradnianej, czy taki feedback właśnie od urzędów jest, jeżeli w ogóle w jakiś dialog z urzędem wchodzicie, jakieś pisma wysyłacie, że to jest trudne?

Rzadko, rzadko mamy do czynienia z tym dialogiem. Raczej to jest takie, że urzędy odpowiadają w sposób bardzo formalistyczny, powołując się na określone przepisy stwierdzają, że jest sytuacja taka i taka. Rzadko w uzasadnieniach jest taka próba zaapelowania do serca wnioskodawcy i żeby zrozumiał on.

,,Człowieku zrozum nas.”

Tak, tak. Mimo, że dobrze gdyby ten dialog między wnioskodawcami czy takimi organizacjami jak nasza, a urzędnikami się odbywał, bo to nie jest tak, że we wszystkich urzędach panuje kultura tajności i kultura zdarza się to, ale nie możemy wrzucać na pewno wszystkich do jednego worka jako przeciwników jawności i zwolenników właśnie czy takiego inkwizycyjnego działania. Często tutaj właśnie na przeszkodzie większej transparentności po pierwsze stoi niewiedza. Niewiedza związana z brakiem często świadomości, że dane informacje podlegają udostępnieniu. Po drugie obawa, że udostępnimy za dużo i spotka się to później z jakimiś reperkusjami w postaci skarg czy to do Urzędu Ochrony Danych Osobowych czy innego rodzaju organów. Często taki urzędnik skonfrontowany z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej woli w pierwszej kolejności nie udostępnić informacji, poczekać na skargę do sądu czy do innego organu i dopiero jeżeli ten wyższy organ albo sąd stwierdzi, że ,,masz udostępnić informację”, to wtedy ok, udostępniam informację. Jest to taka trochę spychologia odpowiedzialności, ale z drugiej strony pewnie też trzeba to w jakiś sposób zrozumieć. Jest to niestety ze szkodą zawsze dla wnioskodawcy, ponieważ te procedury administracyjno-sądowo-administracyjne z natury rzeczy muszą swoje trochę czasu potrwać.

Więc ta waga udostępniania informacji niezwłocznie, a informacji udostępnionej za 3, 4, 5, 6 miesięcy czy nawet czasem, niestety, znacznie dłużej jest zupełnie inna.

To jest bardzo frustrujące, bo właśnie porównując to co powiedziałeś. Albo jest to niezwłocznie, czyli po prostu już w BiP-ie ta informacja na mnie czeka.

No właśnie.

Albo muszę o nią walczyć, jeżeli mam wystarczająco dużo determinacji. Najpierw wnioskując, a potem właśnie przechodząc te całe procedury w sądzie administracyjnym. I jakby widząc, przeglądając pytania, które do nas spłynęły dotyczące właśnie BIP-ów, bo przygotowując się do tego podcastu wrzuciliśmy właśnie taką zajawkę, jakie problemy związane z BIP-em nasi odbiorcy spotykają. Więc jest naprawdę duża frustracja, przede wszystkim związana z tym, że nie działają wyszukiwarki, że urzędy właśnie rzadko aktualizują, wrzucają dokumenty w takiej postaci, że trudno w ogóle jest przeczytać, bo to są bardzo słabej jakości skany. Długo by wymieniać te problemy i zastanawiam się, czy one są w ogóle do rozwiązania na takim poziomie tych poszczególnych jednostek, czy jednak tu jest potrzebna jakaś zmiana systemowa i czy to urzędy powinny wyjść z inicjatywą, ale wydaje mi się, że niekoniecznie będą chciały? Czy może właśnie to jest zadanie dla takich organizacji jak nasza, czy właśnie użytkowników tych BIP-ów, watchdogów, żeby, nie wiem, wystosować jakąś petycję, że to jest temat, którym trzeba się zająć trochę od początku i po pierwsze dać urzędom możliwość, takie trochę narzędzia, żeby mogli rzeczywiście w tych BIP- ach bezproblemowo pewne rzeczy publikować, czyli ta cyfryzacja jeszcze raz wraca, a z drugiej strony dać obywatelom narzędzia do egzekwowania tego, jeżeli czegoś nie będzie.

Znaczy zawsze można próbować podejmować takie działania jednostkowe, czyli w konkretnej swojej gminie próbować wpływać na kształt tego BIPu, właśnie poprzez te instytucje wniosków, czy skarg, o których wcześniej mówiłem, ale to jest działanie jednostkowe, czasem skuteczne, w większym wymiarze, czasem w mniejszym, czasem w ogóle trafia się na beton i odmowę jakichkolwiek działań. Potrzebne są działania systemowe.

Ten BIP w zamyśle dwadzieścia kilka lat temu był świetnym rozwiązaniem, był fajną ideą, był ideą innowacyjną, powszechny dostęp do wiedzy 24 godziny na dobę i ten BIP był właśnie takim mega uzdolnionym dzieckiem, takim geniuszem, ale to potem podczas właśnie tego dorastania trochę zaniedbanym, trochę bez nadzoru. Do szkoły raczej rzadko chodził, a jeżeli chodził już to raczej na ostatniej ławce przebywał i więcej spał niż słuchał nauczycieli i po tych 20 latach funkcjonowania BIP -u właśnie z tego fajnego pomysłu, z tego bardzo innowacyjnego rozwiązania wyszedł taki potworek, który nie wiadomo czy on w ogóle działa, czy to jest potrzebne, czy co właściwie z tym zrobić?

Problemem BIP-u był właśnie moim zdaniem brak nadzoru nad jego funkcjonowaniem. Brakuje organu, który po pierwsze zebrałby nawet wszystkie BIP-y działające w kraju. Teoretycznie takie uprawnienie ma Minister Cyfryzacji, ponieważ istnieje taka strona ogólna gov.pl/bip, na której powinny być odnośniki do wszystkich BIP-ów, które są w kraju utworzone.

Tylko problem polega na tym, że ta lista jest aktualizowana tylko w momencie, gdy dany podmiot sam się zgłosi do ministra i ogłosi, że my tu prowadzimy BIP pod takim adresem, to wtedy minister cyfryzacji aktualizuje tą listę. I jeżeli tutaj obowiązek jest nałożony na same podmioty to możemy się domyśleć, jak to funkcjonuje i w tej chwili nawet nie połowa gmin jest obecna w tym rejestrze centralnym, więc jak już mówimy, że nawet gminy nie są w nim obecne, to jak tutaj w ogóle oczekiwać, że szkoły, czy spółki komunalne, czy innego rodzaju organizacje pozarządowe, które mogą wykonywać zadania publiczne będą w tym rejestrze publikowane.

Czyli właśnie brakuje tego elementu nadzoru nad wykonywaniem tego obowiązku publikowania informacji w biuletynie. Jeżeli nie ma nadzoru ze strony sądów administracyjnych, nie ma nadzoru administracyjnego ze strony organów administracji publicznej, to te BIPy czasem są, czasem ich nie ma. Jeżeli nie ma to właściwie sankcji jakichkolwiek próżno oczekiwać, w związku z tym może zawsze obywatel złożyć wniosek i w ten sposób działać, ale te wnioski to właściwie są zawsze o charakterze jednostkowym i nawet jeżeli 100 osób złożyłoby tożsamy wniosek i wygrywało w sądach sprawy dotyczące udostępnienia tej informacji, to nie ma żadnego narzędzia, który by mógł zmusić organ do opublikowania takiej informacji w BIPie. I to jest właśnie wielki mankament tej instytucji, czyli brak jakiegokolwiek nadzoru nad jej funkcjonowaniem.

Niestety konkluzja naszej rozmowy nie jest zbyt taka pozytywna. W zasadzie możemy zakończyć apelem do Ministra Cyfryzacji, żeby jeszcze ratował to cudowne dziecko, dopóki jeszcze jest co ratować, a wszystkich naszych słuchaczy i słuchaczki zachęcamy do tego, żeby mimo wszystko zaglądali do BIPów instytucji, których działalność ich interesuje i jeśli zobaczą, że one są jakoś wyjątkowo zaniedbane, czy nie ma tam informacji, które powinny być publikowane, żeby właśnie kierowali na początku te wnioski, prosząc o uzupełnienie informacji, potem ewentualnie skargi, żeby dawać znać instytucjom, że my z tych BIPów korzystamy i one są potrzebne, bo myślę, że to też jest istotne, żeby był ten feedback, że one są potrzebne, że to nie jest właśnie jakiś wymysł urzędników w tym 2001 roku, czy ustawodawcy, żeby coś takiego było, tylko rzeczywiście jest to przydatne narzędzie.

Piotrze, dziękuję ci bardzo za rozmowę. Mam nadzieję, że wrócimy kiedyś do tematu i będziemy mieć jakieś bardziej optymistyczne wnioski. Rozmawiałam z Piotrem Rzekiecskim, prawnikiem Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

Do usłyszenia.

Do usłyszenia.

To była Zajawka. Podcast Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.

Co król Karol królowej Karol kupił, chciałabym wiedzieć, co kupił i za ile, ile? Dobrze, że jesteś i że rozmawiamy, nawet przy stole z powyłamywanymi nogami, i że rozumiesz, że nie odmówisz mi tej racji, prawa do pytań, do informacji!

Jak słuchać?

[edytuj kod]

Źródła

[edytuj | edytuj kod]

Linki zewnętrzne

[edytuj | edytuj kod]