2010-01-30: „System ustrojowy Polski jest dosyć przedziwny” – wywiad z prof. UAM dr. hab. Andrzejem Stelmachem

Z Wikinews, wolnego źródła informacji.
sobota, 30 stycznia 2010
O propozycjach zmian w Konstytucji, które mają ograniczać kompetencje prezydenta i o wadach polskiego systemu rządów z prof. UAM dr. hab. Andrzejem Stelmachem rozmawia Łukasz Czapliński.

Łukasz Czapliński: Rozpoczęła się debata dotycząca zmian w Konstytucji RP. Platforma Obywatelska wyszła z inicjatywą i zaproponowała dosyć rewolucyjne zmiany ograniczające władzę prezydenta. Jest Pan zaskoczony początkiem takiej debaty właśnie teraz?

Andrzej Stelmach: Nie, debatą nie jestem zaskoczony. Można było przewidywać od pewnego czasu, że ta dyskusja wreszcie się rozpocznie. O zmianie konstytucji mówiono już wtedy, gdy ją uchwalono, a niektórzy nawet wcześniej wspominali, że ten akt prawny będzie miał charakter doraźny, krótkoterminowy – ze względu chociażby na warunki, w jakich konstytucja była uchwalana. Wbrew pozorom, kolejne ekipy rządzące do problemu zmiany konstytucji nie wracały. Natomiast co jakiś czas pojawiały się koncepcje dokonania takich, czy innych zmian w konstytucji. Była ona nowelizowana do tej pory dwa razy – czyli niewiele, a nowele dotyczyły tylko szczegółów.

Problem, w którym momencie rozpoczęła się debata nad zmianami konstytucji, jest dosyć ważny. Nie ma wątpliwości, że szeroko zakrojone propozycje PO są związane z przygotowywaniem tegorocznej kampanii wyborczej – zarówno prezydenckiej, i następnie parlamentarnej. To się wpisuje w pewien schemat kampanii wyborczej.

Jak ocenia Pan propozycje zmian – ograniczenie władzy prezydenta i umocnienie pozycji rządu? Zmian, które wprowadzałyby system rządów wręcz na wzór modelu kanclerskiego.

System ustrojowy Polski jest dosyć przedziwny. Mamy system rządów, które są określane jako parlamentarne z wyraźnymi elementami systemu parlamentarno-komitetowego. To, co nie pasuje do klasycznej koncepcji rządów parlamentarno-komitetowych, czy parlamentarno-gabinetowych, to fakt, że zmian w składzie rządu dokonuje prezydent – wprawdzie na wniosek premiera, ale jednak formalnie: prezydent. Prezydent w rzeczywistości nie ma wpływu na kształt polityczny rządu – na jego skład personalny oraz jego program polityczny. Jest to więc raczej działalność typu fasadowego.

Czyli jaka powinna być pozycja prezydenta?

Uważam, że kwestia dotycząca pozycji prezydenta w systemie politycznym powinna być ustalona już dużo wcześniej. Z koncepcji, która była lansowana w roku 1989, kiedy ten urząd tworzono, wynikała jego pozycja „równoważenia władz”. Miał być pośrednikiem między władzą ustawodawczą i wykonawczą – to wynikało chociażby ze sposobu kreowania tego urzędu. Natomiast w roku 1990 zmieniono to „usytuowanie” prezydenta – właściwie tylko i wyłącznie na skutek innego sposobu wyboru tego organu, czyli wyborów bezpośrednich. Ta koncepcja wyborów prezydenckich nie była związana ze zmianą pozycji ustrojowej prezydenta, tylko pomysłem na inny sposób kreowania – tak jakby chodziło tylko o samo wydarzenie, czyli powszechny wybór prezydenta.

W efekcie, zachowując bezpośredni wybór prezydenta, w roku 1997 (już nawet wcześniej – w roku 1992, w Małej Konstytucji) pozycję prezydenta próbowano dostosować do tego sposobu kreowania, który w Polsce występuje. Moim zdaniem to się zupełnie nie udało.

Osobiście jestem zwolennikiem ograniczenia pozycji prezydenta na rzecz zwiększenia pozycji ustrojowej i samodzielności rządu.

Pojawiały się też krytyczne komentarze nt. propozycji PO. Nie tylko ze strony PiS, ale również autorytetów prawniczych – znany konstytucjonalista prof. Winczorek stwierdził, że „gdyby premier zechciał przeczytać konstytucję, to by się dowiedział, że nie musi niczego zmieniać, ponieważ władza wykonawcza należy do rządu”, a prezydent „ma bardzo ograniczone kompetencje”. Zgadza się Pan z tym komentarzem?

Z meritum – tak. Sądzę jednak, że premier konstytucję zna. Absolutnie zgadzam się z prof. Winczorkiem, że pozycja ustrojowa prezydenta należy do słabych. Natomiast są pewne zasady, o których przed chwilą wspomniałem – mianowicie chociażby sposób kreowania urzędu, który w ogóle nie przystaje do pozycji ustrojowej prezydenta. Tak jak powiedziałem, konstytucja próbuje „tłumaczyć”, poprzez przyznanie prezydentowi pewnych pozornych uprawnień, sposób jego wyboru.

W moim przekonaniu problem nie leży w relacjach prezydent-premier, czy prezydent-rząd, tylko w sposobie kreowania urzędu prezydenta. Z tego powodu, że pochodzi on z wyborów powszechnych, rości sobie pretensje do szczególnej pozycji – w efekcie, moim zdaniem, ma do tego prawo. Natomiast ta „szczególna pozycja” w żaden sposób nie przekłada się na jego pozycję polityczną i ustrojową.

W sytuacji, kiedy prezydent i premier są z tej samej opcji politycznej te sprzeczności są łagodzone – to jest kwestia dogadania. Jeżeli dochodzi do ostrej walki politycznej, to zaczynamy się „czepiać” różnych przepisów prawnych, które nie do końca są jednoznaczne. Za kreowanie polityki zagranicznej i za obronność państwa w praktyce odpowiada Rada Ministrów, ale prezydent reprezentuje państwo za granicą. I tu powstaje problem, czy prezydent w związku z tym może przedstawiać taki pogląd, jaki chce – czy musi bezwzględnie reprezentować stanowisko premiera i rządu.

Prof. UAM dr hab. Andrzej Stelmach – Kierownik Zakładu Systemów Politycznych na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Autor monografii „Zmiana i stabilność w systemie politycznym współczesnej Rosji (rozprawa habilitacyjna z 2004 r.) i redaktor prac zbiorowych, m.in.: „Przemiany polityczne w Polsce a integracja z Unią Europejską, Transformacja systemowa w Polsce i Rosji. Sukcesy i zagrożenia”. Prezes Oddziału Poznańskiego Polskiego Towarzystwa Nauk Politycznych.

Zgadzam się z generalną oceną, że konstytucję trzeba poczytać i wystarczy ją dobrze stosować. Niekonieczne, w moim przekonaniu, są jakieś zasadnicze zmiany. W koncepcji PO również zasadniczych zmian się nie proponuje. Proponuje się zmiany, które utwierdziłyby ten model systemu rządów, który de facto występuje w Polsce. Moim zdaniem, to co temu wszystkiemu przeszkadza to sposób kreowania urzędu prezydenta. Tylko to.

Również jakość debaty politycznej między głównymi polskimi partiami „przeszkadza” w prawidłowym funkcjonowaniu naszego systemu konstytucyjnego.

Zdecydowanie. Występuje wyraźna tendencja wśród ugrupowań politycznych do rozbudowywania „potęgi” organów, które kontrolują albo które są w stosunku do nich dyspozycyjne. To wpływa na charakter i jakość debaty – tak nie powinno być. Dlatego uważam, że dyskusja powinna toczyć się przede wszystkim w środowiskach fachowców...

Na przykład prawników.

Tak. W środowiskach na przykład konstytucjonalistów i politologów, a mniej w środowiskach politycznych.

Jak ewentualne zmiany proponowane przez PO mogłyby wpłynąć na polską scenę polityczną i jakość debaty parlamentarnej?

Na jakość sceny politycznej to nie wpłynie, ponieważ i tak cały czas będą się pojawiały propozycje zmian. Nie wszyscy są zwolennikami takiego samego modelu. Różnimy się między sobą w poglądach, jaki to miałby być system. Dyskusję powinno się zacząć od określenia modelu, który chce się zrealizować. Jak określimy jego charakter, to dopiero do tego trzeba dostosować rozwiązania formalno-prawne, czyli umownie mówiąc „techniczne”. W związku z tym, że nie ma zgody co do samego modelu, to dyskusja zawsze będzie burzliwa. Czyli trzeba byłoby zdecydować najpierw o przyjęciu określonego modelu, a następnie konsekwentnie go realizować. I to tylko o to chodzi.

Podsumowując. Jaki model systemu rządów uważa Pan za najlepszy w Polsce?

Byłbym zwolennikiem silnej władzy wykonawczej, ale znajdującej się w rządzie, a nie w rękach prezydenta. Z tego względu, że jestem zwolennikiem przewagi legislatywy nad egzekutywą, a system, o którym mówię gwarantuje przewagę parlamentu nad rządem.

Czyli wprowadzenie rozwiązań systemowych na wzór modelu kanclerskiego byłoby dobrym rozwiązaniem.

Tak. Jestem zwolennikiem silnej władzy premiera. Uważam, że jednoosobowa władza premiera powinna być wzmocniona. Jestem zwolennikiem modelu kanclerskiego.

Na koniec. Jak Pan się odniesie do ostatnich propozycji PSL, które mówią o odebraniu prezydentowi zwierzchnictwa Sił Zbrojnych i kompetencji w zakresie powoływania ambasadorów?

To kolejny krok w ograniczaniu pozycji ustrojowej prezydenta. Proszę zwrócić uwagę, że są to dwie kwestie, które stanowią „zadrażnienie” w relacjach prezydent-rząd.

W moim przekonaniu, pomysł ludowców nie jest do końca sensowny. Uważam, że jeśli mamy głowę państwa, to ona musi mieć jakieś kompetencje. Można to uregulować w ten sposób, że prezydent będzie zobligowany do pewnych działań na zlecenie rządu. Zobligowany, a nie tylko będzie mógł te działania na zlecenie rządu podejmować. Swoiste „ubezwłasnowolnienie” prezydenta, jak to wynika z doświadczeń ostatnich lat, byłoby korzystne, gdyby optować za tym modelem, za którym ja się opowiadam – czyli za modelem kanclerskim.

Dziękuję za rozmowę.