Przejdź do zawartości

2007-11-15: Czy Lubanga powinien być sądzony w Demokratycznej Republice Konga?

Z Wikinews, wolnego źródła informacji.
czwartek, 15 listopada 2007
Demokratyczna Republika Konga
Kinszasa

Analitycy są podzieleni w ocenach co do przeprowadzenia części postępowania procesowego Thomasa Lubangi Dyilo w Kongu.

Jego proces się jeszcze nie zaczął, ale jest prawdopodobne, że ten jedyny zatrzymany przez Międzynarodowy Trybunał Karny powróci do Demokratycznej Republiki Kongo (DRK), przynajmniej na część swojego procesu. W ostatnim miesiącu Trybunał potwierdził, że rozpoczął wstępne badanie w sprawie przeprowadzenia części, lub całości procesu przeciw przywódcy kongijskiej milicji, Thomasowi Lubandze Dyilo w jego ojczyźnie.

Jednakże analitycy pytani przez Institute of War and Peace Reporting (IWPR) są podzieleni, czy miejsce, w którym odbędzie się proces - w doświadczonym przez jego działalność regionie - jest dla niego najlepszą opcją; wcześniej przewidziano, że odbędzie się on w przyszłym roku w siedzibie Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) w Hadze.

Cześć sugeruje, że przesłuchania w kraju, gdzie zbrodnie miały miejsce, powinny podziałać zachęcająco i będą mieć większe znaczenie dla Kongijczyków, zwłaszcza dla ofiar wojny domowej.

Inni jednakże uważają, że sprowadzenie Lubangi do Konga zwiększy napięcia i zaogni konflikt w tym wstrząsanym wojnami kraju, gdzie pokój wciąż jest kruchy.

Lubanga dowodził Unii Patriotów Kongijskich (Union of Congolese Patriots, UPC), bojówce plemienia Hema, w 2003 roku postawiono mu zarzuty organizowania poboru i werbowania do wojska dzieci z regionu Ituri. W marcu 2006 roku został przeniesiony z Kinszasy do Hagi. Prokurator Trybunału Luis Moreno-Ocampo, zwolennik przeprowadzenia sprawy w Demokratycznej Republice Konga (proces "in situ"), powiedział: "Wierzymy, że ważnym jest bycie tak blisko ofiar, jak to tylko możliwe, to jest naszym pryncypium".

Ponadto uważa on, że proces w Kongo może pomóc rozwijać pojednanie pomiędzy wspólnotami, które wciąż są sobie wrogie. "Zajmujemy się najpoważniejszymi zbrodniami, więc kontrowersji nie da się uniknąć, społeczeństwo jest podzielone... pomoc potrzebującym jest ważna, w tej głęboko podzielonej wspólnocie, a proces wiele w tym pomoże" - mówił Moreno-Ocampo.

Anneke van Wouldenberg, starszy analityk ds. Konga w Human Rights Watch, zgadza się z opinią, że proces Lubangi w miejscu popełnienia zarzucanych mu zbrodni, będzie miał dramatyczny wpływ na region. Powiedziała ona IWPR, że organizowanie go w miejscu, gdzie odbyły się wydarzenia pokaże, jak sprawiedliwość zostaje osiągnięta.

"Sprawiedliwość jest najbardziej efektywna, kiedy wygląda na zrealizowaną, ale trudno coś takiego zaobserwować w Kongo. Trudną sprawą jest, aby ten proces rozbrzmiewał wśród ludzi bez telewizorów, bo przecież znaczna część Kongijczyków ich nie posiada. Ważne zatem jest, aby ci ludzie mieli tą możliwość" - powiedziała Anneke van Wouldenberg.

Jednakże część miejscowych aktywistów nie zgadza się z tym, uważając, iż nie jest to najlepszy czas, aby przywieźć Lubangę z powrotem. Beck Bukeni Waruzi, dyrektor AJEDI-Ka/Child Soldiers Project, organizacji pozarządowej we wschodniej Demokratycznej Republice Konga, mówi, że przeprowadzenie procesu Lubangi w Kongu, gdzie w ciągu ostatnich ośmiu lat rozegrały się dwa poważne konflikty owocujące czterema milionami ofiar, spowoduje wzrost napięć: "Thomas Lubanga ciągle jest popularny. Wciąż ma popleczników. Nawet, jeśli część jego żołnierzy została włączona do armii narodowej, Żołnierze UPC są nadal uzbrojeni. Mogą nie tolerować procesu swojego lidera we własnym kraju, co spowoduje ich odwet".

Kongijscy żołnierze (2001)

Waruzi zgadza się jednak z poglądem, że przeniesienie rozprawy do Konga oznacza sprowadzenie sprawiedliwości bliżej ofiar, widzi jednak ten przypadek jako wyjątkowy przede wszystkim, gdyż jest to pierwsza sprawa MTK.

"Myślę, że Trybunał musi być ostrożny. Nie wydaje mi się, aby koniecznym było sprowadzenie Thomasa Lubangi tutaj. Ten sąd za bardzo spogląda naprzód, przekracza dopuszczalne granice. To może skomplikować proces" - stwierdził Waruzi.

Waruzi twierdzi ponadto, że reputacja MTK już jest podważona wśród Kongijczyków, którzy nie są pewni, czy Trybunał pracuje na ich korzyść, a proces "na miejscu" będzie skokiem w stronę zaufania, która może zakłócić krajowy klimat polityczny niż wzmocnić pokój.

Sonia Robla, szefowa informacji publicznej w MTK, powiedziała, że śledztwo jest we wczesnym stadium, a ostateczna decyzja o przeniesieniu jakiejkolwiek części sprawy zostanie podjęta przez plenarne posiedzenie sędziów MTK. Odmówiła podania większej ilości szczegółów w sprawie Lubangi. Powiedziała jednak, że bezpieczeństwo świadków i ofiar jest pierwszorzędną kwestią. "Zwrócimy się do wszystkich uczestników, przed podjęciem decyzji" - dodała.

Przeniesienie części procesu, lub może nawet jego całości, niewątpliwie będzie dużym zadaniem organizacyjnym, które spadnie na Sekretariat (Registry)

"Sekretariat musi to zaakceptować" - powiedział Luc Walleyn, przedstawiciel ofiar w sprawie Lubangi – "ale nie mam pewności czy proces in situ to dobry pomysł".

Nie wie, kiedy, i czy w ogóle, przesłuchania zostaną przeniesione do Konga, ale wszyscy uczestnicy powinni być na to przygotowani w chwili ogłoszenia takiej decyzji. ”Jeśli nawet przesłuchania zaczną się w Hadze, jest całkiem prawdopodobne, że w czerwcu będziemy musieli jechać (reg. do Konga). Możliwe jest, że Trybunał pojedzie tam przepytać świadków lub odwiedzić niektóre miejsca" - stwierdził Luc Walleyn.

Walleyn nie przewiduje, aby całość procesu odbyła się w Kongu, ale przyznaje, iż transfer sądu na krótki okres czasu spotka się z szeregiem trudności.

"Wszyscy potrzebują wiz i zezwoleń na wjazd do kraju, pochodzących od lokalnych władz. Głównym problem będzie zorganizowanie systemu przenosin" - dodaje Walleyn.

Sędziowie i prawnicy bazują na Internecie, na przykład wymieniając tysiące dokumentów elektronicznych czy komunikując się online. Może to być problematyczne, gdyż nie zawsze można polegać na technice w Kongo, czy gdziekolwiek indziej w regionie. Potencjalnie może to przeszkodzić rozprawom procesowym i stanowić trudności dla pracowników Trybunału.

Jak stwierdził Walleyn, inną poważną przeszkodą będzie bezpieczeństwo świadków, całości sądu i Lubangi: "Niektórzy ludzie mogą spróbować zorganizować ucieczkę Lubangi. Ponadto jest to problem dla oskarżonego", sugerując, że wrogowie byłego lidera bojówek mogą chcieć go zabić.

Walleyn nie jest przekonany, że MTK doprowadzi proces do końca w Kongo, ale jeśli tak się stanie jego praca niekoniecznie będzie trudna. Na przeprowadzeniu procesu w Afryce może skorzystać część jego klientów - ofiary i świadkowie.

"Jeśli świadek pojawi się w Trybunale w Hadze, jego wioska będzie wiedziała, że jest daleko od ojczyzny przez dłuższy okres czasu". Sposobność pojawienia się w sądzie na kilka godzin, a następnie powrót do zwyczajnego życia to przewaga, która utoruje dla większej liczby ofiar czy świadków możliwość zgłoszenia się, udziału w postępowaniu - bez obawy o reakcję innych Kongijczyków.

Podczas przesłuchań w ubiegłym tygodniu oskarżyciele zwrócili uwagę na potrzebę oszacowania poziomu bezpieczeństwa w regionie przed przetransportowaniem świadków pomiędzy Holandią a Kongiem. Prokuratorzy spodziewają się powołać od 35 do 50 ludzi na świadków, tożsamość jednej czwartej z nich nie zostanie ujawniona ze względów bezpieczeństwa.

Prawnicy ofiar powtarzają, że ich klienci potrzebują ochrony sądowej. Jest około dwóch tuzinów potencjalnych świadków, którzy potrzebują szczególnej ochrony. Wielu świadków sprzeciwia się ujawnienia ich tożsamości w obawie przed Lubanią i jego poplecznikami - mówią prokuratorzy.

Jednakże obrona sprzeciwia się temu twierdząc, że taki nacisk na ochronę świadków może sprawiać wrażenie, iż Lubanga zastrasza świadków. Catherine Mabille, adwokat Lubangi, nazywa te oskarżenia "całkowicie niedorzecznymi", tworzącymi mini proces w obrębie tego właściwego.

Poza logistyką, MTK powinien przeprowadzić gruntowne psychologiczne i kulturowe badania przed podjęciem decyzji o przeniesieniu - uważa Beck Bukeni Waruzi.

Wyjaśnia, że dzieci zeznające przeciw Lubandze w Kongu złamią afrykańskie normy kulturowe, przede wszystkim pogląd mówiący o tym, że dzieci zawsze szanują, wierzą i ufają starszym.

"Jest to rodzaj przekonań, które są głęboko zasiane w afrykańskiej kulturze, a kwestionowanie tego jest przedmiotem tabu, jest grzechem", dodaje przy tym, że część dzieci zaznających przeciw Lubandze to jego krewni.

"Kiedy jedziesz do Afryki, musisz się zastanowić, jakie są normy kulturowe, których musisz przestrzegać będąc tutaj. Trybunał nie został ustanowiony aby łamać normy kulturowe czy postawy, ale przychodzi aby wzmocnić te wartości, które już istnieją w tych wspólnotach" - powiedział Beck Bukeni Waruzi.

Waruzi stwierdził, iż Kongijczycy bardziej niż procesu "in situ" potrzebują sądu, który skupi się na poszukiwaniu ludzi którzy popełnili zbrodnie wojenne w kraju. "Kongijczycy muszą zobaczyć, jak inni Lubangowie stawiani są przed sądem. Potrzebują zobaczyć kryminalistów doprowadzonych przed oblicze sprawiedliwości. Jest to kluczowa potrzeba wśród Kongijczyków w tej chwili, a nie sprowadzenie Lubangi tutaj" - dodał.

link= alt= Wikimedia Commons ma galerię ilustracji związaną z tematem:
2007-11-15: Czy Lubanga powinien być sądzony w Demokratycznej Republice Konga?

Zobacz też

[edytuj | edytuj kod]

Źródła

[edytuj | edytuj kod]